ak wiadomo w stadzie konia panuje odpowiednia hierarchia, tak samo jak w ludzkiej społeczności. Takim najprostszym przykładem jest praca, gdzie my jesteśmy pracownikami, a pewna osoba jest naszym szefem. Podobnie jest miedzy koniem i człowiekiem, lecz jest jakby jeden problem.
Tak naprawdę to my mam pokazać zwierzęciu, że jesteśmy jego szefem oczywiście nie używamy przemocy, ponieważ będzie to mieć odwrotny skutek. Kto chce wzbudzić respekt nawet w niechętnym koniu powinien opanować wszystkie fachowe chwyty, które pomogą mu osiągnąć cel. W takim „związku” człowiek powinien pełnić role przewodnika, dla konia powinien stać się przyjacielem, członkiem stada.
Z własnego doświadczenia wiem, że bardzo długo trzeba czekać aby nawiązać i utrzymać taką więź, lecz kiedy uda się to zrobić, można lepiej rozumieć konia, jego potrzeby, a nawet po jednym spojrzeniu na niego odrazu zauważyć czy coś mu dolega.
Ale z przykrością musze przyznać, że zdarzają się konie, które na przyjazne gesty reagują wrogo, a nawet czasami zdarza się, że pojawia się agresja wobec człowieka. Często traktują tak człowieka podczas karmienia, czyszczenia, siodłania. Ataki przejawiają się mniej lub bardziej wyrazistymi uszczypnięciami, szturchnięciem głową, nadepnięciem lub co gorsza przyciśnięciem do ściany. Koń taki próbuje zakwestionować hierarchię panującą pomiędzy nim, a opiekunem. Energiczna postawa przy wejściu, zdecydowane ruchy i głos pozwolą nam oczekiwać od konia respektu.
Kto nie potrafi opanować strachu, powinien zostawić obejście z hardymi zwierzętami ludziom o większym doświadczeniu. Takie konie mają wyjątkowe wyczucie strachu i wykorzystują to bezlitośnie.
Przy każdym spotkaniu konie wymieniają między sobą bezgłośne sygnały spojrzeniem, postawą ciała, napięciem mięśni, ruchem. Mięśnie człowieka, który się boi są napięte mimo jego woli. Jest całkowicie bez sensu krzyczeć na konia, kiedy sami się boimy. Najrozsądniejsza taktyka polega na możliwie jak najefektywniejszym ograniczeniu niebezpieczeństwa.